czwartek, 28 lutego 2013

Starożytna fashion doll i paryscy krawcy

Fascia i subligaculum, tunica interior, stola, talaris, supparum, palla, alicula, bardocucullus... Mówią wam coś te nazwy? Jeśli nawet mówią, to kryjące się pod nimi stroje wydają nam się proste, minimalistyczne i trudne do rozróżnienia.

Tymczasem starożytne Rzymianki tak samo jak my były czułe na punkcie mody i chciały za nią podążać, niezależnie od tego, czy były mieszkankami stolicy czy też przyszło im żyć na krańcach imperium, w jakimś antycznym Pikutkowie;)
Dziś moda błyskawicznie dociera do każdego zakątka dzięki środkom masowego przekazu. A do naszych skrzynek pocztowych (i mailowych) docierają katalogi, umożliwiając nabycie modnego stroju i dodatków.

Rzymskie elegantki też posiadały taką możliwość, ale rolę katalogów pełniły gliniane, malowane lalki, liczące od 8 do 25 cm wysokości. Przy ich pomocy prezentowano nowe modele odzieży. Posłańcy podróżowali z nimi od krawcowych do potencjalnych klientek, drżąc o całość figurek. Za zgubienie lub zniszczenie figuriny, podobnie jak za spóźnienie się z dostawą, groziła surowa kara.

W ślady starożytnych poszli nowożytni paryscy krawcy, którzy pod koniec XVI w. do reklamowania swoich wyrobów używali dużo większych, 50-centymetrowych lalek, przyodzianych w zminiaturyzowane ubranka. Rozsyłano je z Paryża do wszystkich większych miast Europy, a nawet do ośrodków zamorskich. Wiemy, że w 1642 r. żona króla Władysława IV, Cecylia Renata, prosiła o przywiezienie z Niderlandów lalki w stroju francuskim, która miała być wzorem dla nadwornych krawców.

We Włoszech nazywano je piavole de Franza (lalki z Francji), w Anglii - pandoras, ale do powszechnego użytku weszła z czasem nazwa manekin wywodzona od holenderskiego określenia mannekijn/manneken, oznaczającego małego człowieka. Dlaczego? Otóż nie były one wynalazkiem francuskim - już w XIV w., gdy Flandria była centrum europejskiej mody, w charakterze modelek wykorzystywano tam lalki (wystąpienie żywej kobiety w takiej roli było wówczas nie do pomyślenia).

Popatrzmy na osiemnastowieczną fashion doll ze zbiorów londyńskiego Victoria and Albert Museum:



Żródło: http://www.vam.ac.uk/page/t/the-collections

Lalka, datowana na lata 1755-1760, została wyrzeźbiona z drewna i pomalowana. Ma 60 cm wysokości. Oczy wykonano ze szkła, a warkocz spleciono z ludzkich włosów. Kreację uszyto z jedwabiu i satyny. Lalka posiada również bieliznę, pończochy, rękawiczki, buty i zegarek.

Nb. w zbiorach muzeum znajduje się również zestaw kilkudziesięciu woskowych lalek z tego samego okresu w strojach hierarchów Kościoła katolickiego oraz różnych zgromadzeń zakonnych.

W połowie XVIII w. obok małych lalek pojawiły się manekiny ludzkich rozmiarów, wyplatane z wikliny, używane do konstruowania oraz eksponowania ubrań w pracowniach krawieckich i sklepach.


Od 1835 r. wykonywano je z drutu:


Od połowy XIX w. używano papier mâché, co dawało bardziej realistyczny efekt. Przestano się ograniczać do pozbawionego kończyn korpusu i manekiny przybrały wygląd znany nam obecnie ze sklepowych witryn. 
W 1894 r. w wielkich paryskich sklepach pojawiły się  manekiny woskowe - łudząco podobne do ludzi, lecz strasznie ciężkie i nietrwałe: w niskich temperaturach pękały, w wysokich rozpływały się. Lepiej sprawdzały się gipsowe figury. Obecnie wykonuje się je z twardego plastiku albo włókna szklanego.
Współczesnym manekinom zarzuca się, że podobnie jak Barbie (i top modelki) prezentują wyidealizowane ludzkie ciało z nienaturalnie długimi nogami i wąską talią. W związku z tym  na Zachodzie rozpoczęto produkcję manekinów o figurze gruszki i klepsydry.
Skoro mowa o figurze, to zerknijcie na krawieckie manekiny 1893 r. - oto jakie kształty kobiecego ciała preferowano u schyłku XIX stulecia:




















Zdjęcia pochodzą z zasobów Wikimedia Commons

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz