niedziela, 3 kwietnia 2016

Bosch i Bruegel w McDonald's

Mistrzu, wytnij ten kamień raz
nazywam się Lubbert Das.

Hieronim Bosch Leczenie głupoty

Stary Zgred oczywiście dopiął swego - w niedzielny poranek, kiedy bezdomni na krakowskich Plantach dopiero przecierali oczy ze snu, potulnie jak baranek stawiłam się na spotkaniu lalkowych oszołomów w lochach McDonald'sa nieopodal Bramy Floriańskiej. Razem ze mną stawiło się 4 kilo żywicy.
Ponieważ nie dane mi było zaspokoić dobowego zapotrzebowania na sen, tym razem nie podejmę się relacjonowania wydarzeń i ograniczę się do zamieszczenia ikonografii. 
Powiem tylko, że pozostałym uczestniczkom fantazja dopisywała, więc aranżowały sceny godne pędzla Boscha i Bruegla razem wziętych... 

Za kulisami, czyli przygotowania do entrée. Jednych zżera trema, inni zachowują spokój i profesjonalizm. Ludwig Maximilian tradycyjnie nieobecny duchem.







Zaczynamy pod czujnym nadzorem wszechwidzącego oka Wielkiego Brata.


Scena zbiorowa na ściance zdaje się być niewinna... Do czasu.


Nieśmiało kiełkują namiętności.






Ale powietrze gęstnieje od testosteronu.



 Do głosu dochodzi zwierzęca męska brutalność...








... i wyrafinowany koedukacyjny sadyzm.




Tłum ogarnia niepohamowana euforia...



I wszyscy odlatujemy!


PS Zawsze mnie intrygował lejek na głowie medyka z obrazu Boscha. Teraz intryguje mnie również wiaderko na głowie Ludwiga Maximiliana. Jakieś pomysły interpretacyjne?

sobota, 2 kwietnia 2016

Diabełek

Ангел
В дверях эдема ангел нежный
Главой поникшею сиял,
А демон мрачный и мятежный
Над адской бездною летал.
Дух отрицанья, дух сомненья
На духа чистого взирал
И жар невольный умиленья
Впервые смутно познавал. 
"Прости, — он рек, — тебя я видел,
И ты недаром мне сиял:
Не всё я в небе ненавидел,
Не всё я в мире презирал".
(Александр Сергеевич Пушкин)

Anioł
Światłością lśniąc, u wrót edenu
Stał z głową opuszczoną Anioł,
A buntowniczy, mroczny demon
Krążył nad piekła złą otchłanią.

Duch zaprzeczenia, duch bluźnierczy
Spoglądał na czystego ducha
I słodkim żarem po raz pierwszy
Miłośnie drgnęła istność głucha.

"Nienadaremnie, rzekł, zaznałem
Blasku, co spłynął mi od ciebie:
Nie wszystkim w świecie pogardzałem,
Nie wszystkom nienawidził w niebie".
(Aleksander Siergiejewicz Puszkin, przełożył Julian Tuwim)

Słoneczko świeci (na ile mu smog pozwoli), wierzby, topole, brzozy i dęby pylą zgodnie  planem, alergicy kichają i płaczą, jednym słowem - wiosna całą gębą. Pora wyleźć z gawry i zaktualizować blog.
Na swoje pięć minut w blasku fleszy czeka przecież mała Emilka, która już w styczniu wróciła od Kasi Krausse. Gwoli ścisłości, już nie Emilka, ponieważ słodki do bólu zębów aniołek przeobraził się w psotnego diabełka. Na wszelki wypadek diabełek otrzymał na nową drogę życia uniwersalne imię: Sasza. 

Fakt, że Sasza jest zdrobniałą formą zarówno od Aleksandra, jak i od Aleksandry, to oczywiście nie jedyny powód. Jest to jednocześnie mój maleńki hołd dla Aleksandra Siergiejewicza Puszkina, którego poezja - w oryginale - pieści ucho i przyprawia o dreszcze.
Ot, niewielka próbka:

Kochałem panią
Kochałem panią - i miłości mojej
Może się jeszcze resztki w duszy tlą,
Lecz niech to pani już nie niepokoi,
Nie chcę cię smucić nawet myślą tą.

Kochałem bez nadziei i w pokorze,
W męce zazdrości, nieśmiałości, trwóg,
Tak czule, tak prawdziwie - że daj Boże
Aby cię inny tak pokochać mógł.

(przełożył Julian Tuwim)



Przejdźmy jednak do Saszy. Jak pamiętacie, Kasia z benedyktyńską cierpliwości i zegarmistrzowską precyzją uwolniła lalkę od pozostałości kleju i sztywnych jak druty (od tegoż klajstru) rzęs. Następnie wykonała nowy, bardzo delikatny makijaż.


Na drogę Sasza dostał od niej chłopięce ubranka:

Musiał jeszcze poczekać na zamówionego wiga, który nie do końca spełnił oczekiwania. Po pierwsze, bliżej mu do 7 niż do 6 cali, po drugie, jak dla mnie jest za mało chłopięcy, choć Sasza stara się jak może nadać mu łobuzerski look.


 Żywiczne dziewczynki zwykle tulą do siebie pluszowe misie, a chłopcy wolą innych ulubieńców...




Energia po prostu ich roznosi!


Najchętniej cały dzień spędzaliby na świeżym powietrzu.


A kiedy coś zbroją, z wdziękiem przybierają minę skrzywdzonej niewinności...



I jak tu takiego nie kochać?