Przestrzegam was - najpewniejszy sposób na wykluczenie ze szlachetnego bractwa kolekcjonerów to uczestnictwo w obrzędach sekciarskiego odłamu owego bractwa, odbywających się regularnie w stolicy Małopolski!
Z narażeniem życia i zdrowia psychicznego udało mi się wkraść w łaski odszczepieńców i po raz wtóry wziąć udział w ich spotkaniu - rzecz jasna, tylko i wyłącznie po to, by dać świadectwo prawdzie.
Do tej pory mam przed oczyma nieszczęsne lalki, traktowane bez należnej im atencji - pozbawione pudełek, bez stojaków, przemieszane w iście komuszym nieładzie nie uwzględniającym różnicy płci, wieku ani pozycji w hierarchii społecznej.
Kulminacyjnym punktem spotkania było profanowanie świętości, jaką dla każdego kolekcjonera lalek była, jest i zawsze winna być BJD. Język odmawia mi posłuszeństwa, więc pozwólcie, że zamiast mnie przemówią fotografie...
Na widok takiego zgorszenia nie zdzierżyli nawet postronni świadkowie, którzy z lękiem pytali: Czy państwo są może z teatru? Ze wstydu cisnęła mi się na usta wykrętna odpowiedź: Nie, z domu wariatów, jednak nim zdążyłam otworzyć usta, profani zaprzeczyli, z pychą nazywając siebie kolekcjonerami, a swe haniebne wyczyny - przejawami kolekcjonerskiej pasji.
Ku mej wielkiej uciesze, tym bluźnierstwem ściągnęli na siebie klątwę - jeszcze tego samego dnia duchowy przywódca sekty, niejaki Dollby, o mały włos nie zginął pod kołami roweru, a pozostałym (Mobe, Ania, Grażyna, Kate i Borze) przez cały czas następowały na pięty meleksy i dorożki. Rzeczony Dollby doznał ponadto despektu w barze, gdzie z premedytacją zamieniono mu kebab na tańszy i gorszy. I dobrze mu tak!
PS: Słaba jakości zdjęć jest spowodowana faktem, że robiłam je z ukrycia, odwracając jednocześnie z obrzydzeniem wzrok od gorszących scen.
Z narażeniem życia i zdrowia psychicznego udało mi się wkraść w łaski odszczepieńców i po raz wtóry wziąć udział w ich spotkaniu - rzecz jasna, tylko i wyłącznie po to, by dać świadectwo prawdzie.
Do tej pory mam przed oczyma nieszczęsne lalki, traktowane bez należnej im atencji - pozbawione pudełek, bez stojaków, przemieszane w iście komuszym nieładzie nie uwzględniającym różnicy płci, wieku ani pozycji w hierarchii społecznej.
Nadużycie halucynogennej mikstury (cafaeum expresse sapidum) doprowadziło do przekroczenia granic przyzwoitości, przy czym odbywało się to na oczach (ba, nawet z udziałem) niewinnych dziatek!
Uwaga, drastyczne zdjęcia!
Ku mej wielkiej uciesze, tym bluźnierstwem ściągnęli na siebie klątwę - jeszcze tego samego dnia duchowy przywódca sekty, niejaki Dollby, o mały włos nie zginął pod kołami roweru, a pozostałym (Mobe, Ania, Grażyna, Kate i Borze) przez cały czas następowały na pięty meleksy i dorożki. Rzeczony Dollby doznał ponadto despektu w barze, gdzie z premedytacją zamieniono mu kebab na tańszy i gorszy. I dobrze mu tak!
PS: Słaba jakości zdjęć jest spowodowana faktem, że robiłam je z ukrycia, odwracając jednocześnie z obrzydzeniem wzrok od gorszących scen.
Wzrok Tangkou - mówi wszytsko! O nic więcej pytać nie trzeba, to trzeba przeżyć :P
OdpowiedzUsuńA wyjść z tego żywym, to już niemały sukces...
UsuńNie wiem, o co Wam chodzi, moja Lucy to takie słodkie i niewinne stworzenie.
UsuńHańba! To zachowanie rani wszystkich PRAWDZIWYCH kolekcjonerów. Na stos z nimi! Utopić! A lalki oddać mnie :D
OdpowiedzUsuńZaraz, zaraz... Dlaczego Tobie? Mnie się też coś należy za taki soczysty donos!
UsuńŚwietny tekst! :D Ryczę ze śmiechu! Zazdroszczę świetnego spotkania!
OdpowiedzUsuńŚwietny, świetny wpis! Sama niemalże parę razy zagrałam zgorszenie na widok zdjęć, w końcu jesteśmy teatrem.
OdpowiedzUsuńHaha, to samo spotkanie a wpis tak inny :d Mad masz niesamowite pióro :)
OdpowiedzUsuńMy jesteśmy kolekcjonerami z prawdziwego zdarzenia! :)