Mój nowo przygarnięty lalek doczekał się imienia. Nie było to łatwe, bo poprzednie pasowało do niego jak ulał, ale wmówiłam sobie, że zmieniając je, odczaruję ciążące na nim fatum. Od wczoraj jest więc Lotharem, co postanowiliśmy uczcić kilkoma zdjęciami.
Pierwsza sesja poszła nam stosunkowo sprawnie, bo Lothar występował w niej, rzec można, w roli bezwładnych zwłok, spoczywających w spokoju na firmowym atłasowym katafalku. Dzisiaj nie było już tak łatwo.
Trudności zaczęły się już na etapie wkładania wiga - optymistycznie założyłam, że dollzone'owa peruka sama się będzie układać na dollzone'owym łbie, ale obie strony stawiły wściekły opór i długo walczyłam o to, by grzywka przestała zjeżdżać lalkowi na oczy albo uciekać na czubek głowy.
Kolejną ciężką próbą stało się ubranie. Lothar wcielił się w grzecznego chłopca z dobrej rodziny, który kształcił się w Eton i przywykł do nienagannego ubioru. Zmusiło mnie to do zapoznania się z instrukcją wiązania krawata i opanowania węzła four-in-hand. (Podobno to ten najprostszy, ale i tak jestem z siebie dumna).
Kiedy wszystkie części garderoby znalazły się na swoim miejscu, zaczęły się kłopoty z okiełznaniem artykulacji chłopaka. Przywykłam do Tajów z całym dobrodziejstwem inwentarza w postaci luźno opadających ramion, skrzypiących kolan i ciężkiej łepetyny, utrudniającej utrzymanie równowagi. Nie byłam natomiast przygotowana na efekty specjalne, powodowane przez gumę, która łączy wszystkie członki dollfa. W moich niewprawnych rękach model znienacka zginał łokieć w geście Kozakiewicza, robił gwałtowny skłon albo dziko wierzgał, obracając jednocześnie łydkę wraz ze stopą o 180 stopni.
Cóż, pocieszam się, że ćwiczenie czyni mistrza!
Pierwsza sesja poszła nam stosunkowo sprawnie, bo Lothar występował w niej, rzec można, w roli bezwładnych zwłok, spoczywających w spokoju na firmowym atłasowym katafalku. Dzisiaj nie było już tak łatwo.
Trudności zaczęły się już na etapie wkładania wiga - optymistycznie założyłam, że dollzone'owa peruka sama się będzie układać na dollzone'owym łbie, ale obie strony stawiły wściekły opór i długo walczyłam o to, by grzywka przestała zjeżdżać lalkowi na oczy albo uciekać na czubek głowy.
Kolejną ciężką próbą stało się ubranie. Lothar wcielił się w grzecznego chłopca z dobrej rodziny, który kształcił się w Eton i przywykł do nienagannego ubioru. Zmusiło mnie to do zapoznania się z instrukcją wiązania krawata i opanowania węzła four-in-hand. (Podobno to ten najprostszy, ale i tak jestem z siebie dumna).
Kiedy wszystkie części garderoby znalazły się na swoim miejscu, zaczęły się kłopoty z okiełznaniem artykulacji chłopaka. Przywykłam do Tajów z całym dobrodziejstwem inwentarza w postaci luźno opadających ramion, skrzypiących kolan i ciężkiej łepetyny, utrudniającej utrzymanie równowagi. Nie byłam natomiast przygotowana na efekty specjalne, powodowane przez gumę, która łączy wszystkie członki dollfa. W moich niewprawnych rękach model znienacka zginał łokieć w geście Kozakiewicza, robił gwałtowny skłon albo dziko wierzgał, obracając jednocześnie łydkę wraz ze stopą o 180 stopni.
Cóż, pocieszam się, że ćwiczenie czyni mistrza!
I na specjalne życzenie - porównanie z Antosiem
No nareszcie, bo już miałam komentarz ponaglający pisać - tyle nas trzymać w niepewności ;P
OdpowiedzUsuńDzięki za fotę - duży chłopak. I oczy ma nieziemskie.
Sama siebie ponaglałam, ale dopiero dziś udało mi się to zrobić skutecznie:)
UsuńMaaad jaki on fantastyczny! I jaki elegancki! I ma takie oczy, że chyba się zakocham... Safir będzie miał konkurencję na spotkaniu :P
OdpowiedzUsuńA on tą łydkę obracał, bo pewnie chciał zwrócić uwagę, że jest zaiste piękna :)
Oj, pod względem linii łydek to raczej nie pobije panicza Cyryla...
UsuńOczy ma przecudne! <3
OdpowiedzUsuńI nie martw się tym wierzganiem i Kozakiewiczami, Cyryl pierwsze co zrobił jak tylko go dotknęłam, to kopnięcie mnie z całej żywicznej siły w łeb, a Safir ma tendencje do zginania się wpół i wypinania tyłka (mówię zupełnie serio). Poza tym świetne spodnie mu wybrałaś, sama przymierzam się do uszycia portków z takiego materiału ;)
I jednak przy Antosiu trochę większy niż sądziłam... :)
W takim razie wypinanie tyłka jest u nich rodzinne - mój robi to samo. Składa się przy tym jak scyzoryk.
UsuńWow, śliczny! I rozmiarowo w sam raz dla mnie! Mimo niepowodzeń opisywanych to wygląda świetnie!
OdpowiedzUsuńDla mnie jego wysokość też jest idealna. Marzy mi się facet wzrostu Cyryla, ale myślę o gablocie albo przynajmniej regale dla lalek i tu pojawia się problem;)
UsuńOczywiście lalek cudowny, tylko czy ta peruczka nie jest ciutkę za duża? Na wielkość idealny, no będzie co podziwiać w Krakowie oj będzie :)
OdpowiedzUsuńWig jest nie tyle za duży, ile bardzo obfity we włoski. Za to ma elastyczny czepek, który się trudno naciąga, zwłaszcza na łeb kiwający się podczas tej czynności na wszystkie strony:)
UsuńPatrzę i popłakuję. Chcica znów uderzyła. Co zrobić, by takiego cudnego paniczyka zdobyć? Najpewniej stanąć na głowie :( Toż takiego chłopaka można cały dzień oglądać i podziwiać i dotykać i ustawiać i fotografować. Bo on jest synonimem pięknej lalki po prostu.
OdpowiedzUsuńAkurat ten chłopaczek trafił w moje ręce dziwnym zrządzeniem losu - wygląda na to, że od pewnego czasu szukaliśmy się nawzajem:)
Usuńooo słodziaku ktoś tu jest pyszniutki mniam <3
OdpowiedzUsuńNo właśnie... Mniam... Nie mogę się przez niego skupić:)
OdpowiedzUsuń