Boże Narodzenie upłynęło mi w tym roku pod znakiem wielkiego, acz
sympatycznego chaosu, który można streścić w dwóch słowach, posługując
się tytułem komedii Jean-Marie Poiré: Goście, goście!
Nazajutrz po świętach znalazłam się w Szwajcarii, a stary rok, jak na 2013 przystało, postraszył mnie zawirowaniami lotniskowymi (zamiast w Krakowie, znalazłam się w Katowicach).
Nowy rok zaczęłam hucznie, rozbijając swój największy wazon, metrowej wysokości szklana rurę. (Nie ma to jak zbieranie z parkietu zielonkawej zupy, gęstej od ostrych jak brzytwa odłamków...)
Z tej przyczyny na blogu nie pojawiły się bożonarodzeniowe zdjęcia, więc dziś postanowiłam nadrobić to niedopatrzenie, a jednocześnie zaprezentować zimowe ubrania Lothara - wspaniały sweter i uszastą czapkę - wydziergane przez Alsine. Wykonała je błyskawicznie, nie oglądając na oczy klienta i kierując się jedynie podanymi przeze mnie wymiarami! (Niestety, zdjęcia nie oddają soczystej czerwieni ubranek.)
Nazajutrz po świętach znalazłam się w Szwajcarii, a stary rok, jak na 2013 przystało, postraszył mnie zawirowaniami lotniskowymi (zamiast w Krakowie, znalazłam się w Katowicach).
Nowy rok zaczęłam hucznie, rozbijając swój największy wazon, metrowej wysokości szklana rurę. (Nie ma to jak zbieranie z parkietu zielonkawej zupy, gęstej od ostrych jak brzytwa odłamków...)
Z tej przyczyny na blogu nie pojawiły się bożonarodzeniowe zdjęcia, więc dziś postanowiłam nadrobić to niedopatrzenie, a jednocześnie zaprezentować zimowe ubrania Lothara - wspaniały sweter i uszastą czapkę - wydziergane przez Alsine. Wykonała je błyskawicznie, nie oglądając na oczy klienta i kierując się jedynie podanymi przeze mnie wymiarami! (Niestety, zdjęcia nie oddają soczystej czerwieni ubranek.)
Aby zatrzymać jeszcze na chwilę świąteczny nastrój przypomnę, że w poniedziałek przypada dzień Objawienia Pańskiego, zwany w Polsce świętem Trzech Króli. Z tej okazji mam dla was utwór Jacka Kaczmarskiego Tyle złota i purpury..., inspirowany obrazem Hieronima Boscha The Adoration of the Magi.
Fiu, fiu, się z diablika niepokornego słodkie, mięciutkie i sweterkowe stworzenie zrobiło :) Cud świąteczny jak nic. Ale dziś, bohaterem zdjęcia będzie dla mnie nie Lothar, tylko pierniczek, który trzyma w dłoniach. Om nom nom nom! Słodki pierniczku, chodź do mnie!
OdpowiedzUsuńAle fajne ciuchy! Ale popieram Zgredkę - Pierniczek wygrał internety! ;)
OdpowiedzUsuńA żebyście wiedziały! Raz zamówiliśmy te pierniczki na Allegro (bo ja niepiekąca jestem) i wpadliśmy w uzależnienie. Wspaniale smakują, świetnie wyglądają i cudownie pachną. W tym roku rozdawałam je wszystkim jako dodatek do prezentu.
OdpowiedzUsuńjaki on jest śliczny w tych sweterkach borze <3
OdpowiedzUsuńojj przygody sylwetowo - świąteczne iście diabelskie!
OdpowiedzUsuńSweterek fajny, aczkolwiek... czerń widzę, czerń ;p
Ha! Kolory są w modzie! Muszę powiedzieć moim chłopakom, bo marudzą, że w kolorowych swetrach nie będą chodzić :)
OdpowiedzUsuńMimo iż tekst dotyczący świąt bardzo krótki, to po przeczytaniu go jakoś tak zagościł uśmiech na mojej twarzy :) Wycieczki do Szwajcarii zazdroszczę, bo jest piękna! Ciuszki fajne a czapka z uszami wymiata...i w ogóle tak klimatycznie u Ciebie...
OdpowiedzUsuńKocham bożonarodzeniowy nastrój. Najchętniej zostawiłabym choinkę z całym dobrodziejstwem inwentarza aż do Wielkanocy. (Co nie jest wykluczone, bo świerczek jest doniczkowy;)
UsuńWitaj.Jutro wyślę ci zdjęcie czapy.... Pozdrawiam cieplutko :)
OdpowiedzUsuńDziękujemy serdecznie - ja i przyszły "nosiciel" czapki:))
OdpowiedzUsuń