sobota, 2 kwietnia 2016

Diabełek

Ангел
В дверях эдема ангел нежный
Главой поникшею сиял,
А демон мрачный и мятежный
Над адской бездною летал.
Дух отрицанья, дух сомненья
На духа чистого взирал
И жар невольный умиленья
Впервые смутно познавал. 
"Прости, — он рек, — тебя я видел,
И ты недаром мне сиял:
Не всё я в небе ненавидел,
Не всё я в мире презирал".
(Александр Сергеевич Пушкин)

Anioł
Światłością lśniąc, u wrót edenu
Stał z głową opuszczoną Anioł,
A buntowniczy, mroczny demon
Krążył nad piekła złą otchłanią.

Duch zaprzeczenia, duch bluźnierczy
Spoglądał na czystego ducha
I słodkim żarem po raz pierwszy
Miłośnie drgnęła istność głucha.

"Nienadaremnie, rzekł, zaznałem
Blasku, co spłynął mi od ciebie:
Nie wszystkim w świecie pogardzałem,
Nie wszystkom nienawidził w niebie".
(Aleksander Siergiejewicz Puszkin, przełożył Julian Tuwim)

Słoneczko świeci (na ile mu smog pozwoli), wierzby, topole, brzozy i dęby pylą zgodnie  planem, alergicy kichają i płaczą, jednym słowem - wiosna całą gębą. Pora wyleźć z gawry i zaktualizować blog.
Na swoje pięć minut w blasku fleszy czeka przecież mała Emilka, która już w styczniu wróciła od Kasi Krausse. Gwoli ścisłości, już nie Emilka, ponieważ słodki do bólu zębów aniołek przeobraził się w psotnego diabełka. Na wszelki wypadek diabełek otrzymał na nową drogę życia uniwersalne imię: Sasza. 

Fakt, że Sasza jest zdrobniałą formą zarówno od Aleksandra, jak i od Aleksandry, to oczywiście nie jedyny powód. Jest to jednocześnie mój maleńki hołd dla Aleksandra Siergiejewicza Puszkina, którego poezja - w oryginale - pieści ucho i przyprawia o dreszcze.
Ot, niewielka próbka:

Kochałem panią
Kochałem panią - i miłości mojej
Może się jeszcze resztki w duszy tlą,
Lecz niech to pani już nie niepokoi,
Nie chcę cię smucić nawet myślą tą.

Kochałem bez nadziei i w pokorze,
W męce zazdrości, nieśmiałości, trwóg,
Tak czule, tak prawdziwie - że daj Boże
Aby cię inny tak pokochać mógł.

(przełożył Julian Tuwim)



Przejdźmy jednak do Saszy. Jak pamiętacie, Kasia z benedyktyńską cierpliwości i zegarmistrzowską precyzją uwolniła lalkę od pozostałości kleju i sztywnych jak druty (od tegoż klajstru) rzęs. Następnie wykonała nowy, bardzo delikatny makijaż.


Na drogę Sasza dostał od niej chłopięce ubranka:

Musiał jeszcze poczekać na zamówionego wiga, który nie do końca spełnił oczekiwania. Po pierwsze, bliżej mu do 7 niż do 6 cali, po drugie, jak dla mnie jest za mało chłopięcy, choć Sasza stara się jak może nadać mu łobuzerski look.


 Żywiczne dziewczynki zwykle tulą do siebie pluszowe misie, a chłopcy wolą innych ulubieńców...




Energia po prostu ich roznosi!


Najchętniej cały dzień spędzaliby na świeżym powietrzu.


A kiedy coś zbroją, z wdziękiem przybierają minę skrzywdzonej niewinności...



I jak tu takiego nie kochać?

4 komentarze:

  1. Kochać, kochać i przytulać! Łobuziak z niego, to widać, ale z anielską twarzyczką! Wspaniale wygląda! Gratuluję Malca!

    OdpowiedzUsuń
  2. A pewnie, że kochać! Fajny łobuziak ci się trafił :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Cud, miód i orzeszki ….z nutką czegoś ostrzejszego…..żeby za słodko nie było :)))))
    Fantastyczny chłopaczek, nawet sobie nie wyobrażałam, że będzie taki super :))))))
    Nie pozostaje nic innego jak kochać do upadłego :)))))

    OdpowiedzUsuń
  4. Dziękuję w imieniu własnym i Saszy:) Przepraszam za spóźnioną reakcję, ale w Krakowie właśnie mamy pełnię lata i upał mnie obezwładnił...

    OdpowiedzUsuń