piątek, 1 maja 2015

Varia, czyli szwarc, mydło i powidło

Zgodnie z tytułem - będzie wszystkiego po trochu, niekoniecznie lalkowo.

I. Nowy lalek wreszcie posiadł imię, a do tego nazwisko i tytuł arystokratyczny, godny obywatela Stołecznego Królewskiego Miasta Krakowa. Nie ukrywam, że pewien wpływ miały przymusowe roboty miała nauka języka niemieckiego, której oddaję się z ogromnym entuzjazmem.
Obecnie należy się do niego zwracać Ludwig Maximilian Freiherr von und zu Neues Dorf am Königlichen Mühlgraben.

II. Ludwig Maximilian wystąpił jako model w kampanii społecznej Krakowski obwarzanek vs precel, ale nie był to najszczęśliwszy pomysł - pieczywo zeszło na drugi plan, a ja musiałam wyjaśniać, że chłopak na zdjęciu NIE JEST subtelną blondynką w długiej czarnej sukience. Kolejna kampanie powinna być poświęcona upowszechnianiu pojęcia bishōnen.


III. Ledwiem się oderwała od Wawelu, Muzeum Historyczne przysłało mi zaproszenie na szkolenie przewodnickie w Cybertece z bonusem w postaci egzaminu. Na szczęście tylko jednego.

IV. Po raz pierwszy w tym życiu pokusiłam się na lalkę w wieku przedszkolnym - zaczynam odliczanie do przybycia tego malca od Paola Reina (zdjęcie skradzione obecnej właścicielce):


Przy okazji dowiedziałam się, że firma ma w asortymencie lalki komunijne (zdjęcia skradzione z Amazona):



Zagadką pozostaje dla mnie to, że tylko dzidziusie różnią się anatomią:


IV. Na nieszczęście mój ciekawski nochal zwęszył przy okazji lalki Kidz'n'Catz i trafił na to cudo:

Cudo ma 46 cm wysokości, winylowe ciałko, 11 punktów artykulacji, brązowy wig i akrylowe oczy z rzęsami. Kosztuje ok. 600 PLN:(