czwartek, 28 marca 2013

Samuraj

In Matokata a brave young man extends the bow with his arrow and releases it. Such a lovely spectacle!

Mój najnowszy nabytek, Taeyang Seiran (górskie powietrze) narodził się w 2008 r. W tym samym czasie przyszły na świat Pullip Youtsuzu (gwiazda wieczorna) i Dal Hanaayame (irys), w outfitach i wigach nawiązujących do tradycyjnych japońskich ubiorów.
Seiran (zwany przeze mnie Ranem) również nosi taki strój i można rzec, że jest ubrany na cebulkę.

Pierwszą warstwę stanowi zbroja z jednym tylko, lewym naramiennikiem (sode), ponieważ nasz chłopak używa łuku. Efektowny element z drugiej strony to prawdopodobnie aluzja do kataginu - bezrękawnika z szerokimi ramionami, przypominającymi skrzydła. Przedramiona chronią karwasze, a łydki - nagolenniki (sune-ate)Linki zaprowadzą was m.in. do zdjęć eksponatów w Peabody Museum of Archaeology and Ethnology, na których zobaczycie oryginalne uzbrojenie ochronne samurajów.


Po wyłuskaniu Rana ze zbroi widzimy w całej okazałości szerokie spodnie kobokama. Gdyby był wyższy rangą,  nosiłby przypominające spódnicę hakama z siedmioma zakładkami, symbolizującymi siedem cnót samuraja: jin (dobroć), gi (honor, sprawiedliwość), rei (uprzejmość), chi (mądrość), shin (szczerość), chu (lojalność) i ko (pobożność). Widzimy również coś pomiędzy kimonem a niemowlęcym kaftanikiem, co ignorantka (czyli ja) uznała za hadagi. 


  
Zwróćcie uwagę na obuwie. Tym razem nie są to żadne plastikowe paskudztwa, tylko sznurowane buty ze sztucznej skóry, które nie grożą właścicielowi kalectwem ani nie obrażają poczucia estetyki.


Zdejmujemy domniemane hadagi i naszym oczom ukazuje się urocza koszulka w kwiatuszki, przewiązana w pasie sznurkiem - prawdopodobnie shitagi, takie samurajskie under clothing, pod którym powinna być już tylko przepaska biodrowa (fundoshi). 


Nie wiem, na ile trafnie udało mi się zidentyfikować części garderoby Rana - dociekliwych odsyłam na stronę A history of Japanese Clothing and Accessories.
Chłopak posiada jeszcze wzorzystą opaskę na głowę, której tu nie pokazuję, ponieważ trudno ją zapiąć, nie plącząc włosów. A jest co plątać! Z przodu Ran przypomina Sephirotha, a z tyłu...


Potencjalni posiadacze Seirana, którzy mają zamiar zmienić oryginalne body na obitsu, powinni zwrócić uwagę na ciemniejszy skintone. Frederic (Alberic) w porównaniu z nim wygląda jak upudrowana gejsza.


Dzięki ciemniejszej skórze i mocniejszemu makijażowi Ran jest bardziej wyrazisty i bardziej fotogeniczny, czego postaram się dowieść, gdy wreszcie skończy się tegoroczna era lodowcowa!

wtorek, 26 marca 2013

Takatori shine!

Czerwone włosy, fiołkowe oczy, niemal dziewczęca uroda... Potomek samurajów, w dzień florysta, w nocy bezwzględny łowca Ciemnych Bestii (w tym mojego ulubionego Schuldiga)... Mówi wam to coś?
Tak, to Aya/Ran Fujimiya, pseudonim Abisyńczyk, obrońca sprawiedliwości, pozytywny bohater Weiß Kreuz. 

 Źródło:  http://de.weisskreuz.wikia.com/wiki/Weiss_Kreuz_Wiki

Powiedzcie sami, co miałam zrobić, kiedy dziś zjawił się u mnie czerwonowłosy samuraj o fioletowych oczach? Pozostało mi tylko dać mu na imię Ran.
I choć pogoda ani pora dnia absolutnie nie sprzyjały robieniu zdjęć, MUSIAŁAM pokazać go przynajmniej na jednym!





niedziela, 24 marca 2013

Marzy mi się...

Nie jestem otaku, mentalnie dzielą mnie od mangowych klimatów setki mil świetlnych, ale strona wizualna japońskich komiksów oraz nawiązujących do nich anime i gier komputerowych nieodparcie mnie pociąga. Nie przeczę, że z prawdziwą przyjemnością oglądam nierealnie ślicznych bishōnenów, ale, jak na ironię, najbardziej podobają mi się rudowłosi, rozczochrani i wredni zarozumialcy.
Najwyższe miejsce na podium zajmują ex æquo dwaj rudzielcy: 
- Schuldig aka Mastermind - schwarz charakter z mangi i anime Weiß Kreuz,

-

 - Reno - członek elitarnej grupy śledczej The Turks w Final Fantasy.


Hm... Nietrudno zauważyć pewne podobieństwo...
Nie jestem osamotniona w uczuciach - nad chłopakami pastwią się setki autorek mniej i bardziej udanych fanfików i fanartów, nie mówiąc już o cosplayerach


A jaki to ma związek z lalkami? Ma, ma. Otóż marzy mi się lalek wzorowany na którymś z moich ulubieńców. Nie mnie jednej. Pod tymi linkami możecie zobaczyć BJD z Dollzone customizowane na Schuldiga: Yinga i dziewczęcą główkę Shengxi na ciele AOD. Osobiście wybrałabym inną lalkę - idealnie pasowałby mi do tej roli Lutsowy Odin
Cóż, chwilowo dollfie pozostają w strefie marzeń, a zanim ta "chwila" się skończy, zadowolę się innym rudzielcem, który właśnie do mnie zmierza.

czwartek, 21 marca 2013

Największe muzeum zabawek w Europie

4 piętra, 1000 metrów kwadratowych, ponad 6000 eksponatów. Gdzie? W centrum Bazylei, przy
Barfüsserplatz, w Spielzeug Welten Museum Basel.



Korytarzyki wijące się w półmroku między ogromnymi witrynami z drewna i szkła. Za szkłem - lalki i domki dla lalek z przełomu XIX i XX wieku, choć słowo "domek" wydaje się zbyt skromne, jako że niektóre z nich to prawdziwe kamienice, w których życie toczy się na wielu piętrach, od piwnicy po strych. A na strychu na cieniutkich sznurkach suszą się maleńkie ubranka przypięte jeszcze mniejszymi klamerkami do bielizny...


Pokoje zapełniają tapicerowane mebelki, na drewnianych podłogach leżą prawdziwe dywaniki, piece wykonano z ceramicznych kafelków, filiżanki z porcelany, a rondle i patelnie z mosiądzu. W oknach wiszą muślinowe firanki, ściany zdobią papierowe tapety i ręcznie malowane obrazy.

Kuchnia, ok. 1900/10, 70 cm x 37 cm x 28 cm

Precyzją wykonania nie ustępują im nowe domki, miniatury w rozmiarze 1:12, wykonane na zamówienie Muzeum przez mistrzów z Francji, Niemiec, Wielkiej Brytanii, Szwajcarii i Stanów Zjednoczonych. Odtwarzają one wiernie realia minionej epoki.

Jednak to tylko część ekspozycji. Oprócz domków zgromadzono tu zabytkowe (1880 – 1920) lalczyne sklepy, apteki, salony fryzjerskie, warsztaty rzemieślnicze, manufaktury, szkoły, szpitale. Jest nawet kościółek z księdzem przed ołtarzem, wiernymi w ławkach i ministrantem uczepionym sznura od dzwonu. Kościelny budynek flankują dwie słusznego wzrostu lale w strojach zakonnic. Uwagę dzieci przyciągają kolorowe karuzele, które można wprawić w ruch naciśnięciem guzika.

"Studentenschule", ok. 1860/70, 135 cm x 54 cm x 58 cm

 "Seemannschule", ok. 1890, 10 cm x 42 cm x 41 cm
 
 Sklepik detaliczny, ok. 1895, 82 cm x 39 cm x 48 cm


Baśniowe miasto zamieszkują nie tylko lalki. Muzeum może się pochwalić największą na świecie kolekcją pluszowych misiów - wśród ponad 2500 egzemplarzy są pluszaki wyprodukowane w fabryce zabawek Margarete Steiff z firmowym znakiem rozpoznawczym: guzikiem w lewym uszku. (Sama Margarete również jest tu obecna - pod postacią figury naturalnej wielkości.)

 Szpital




Jeśli ktoś dalej czuje niedosyt, to na trzecim piętrze znajdzie oddział poświęcony bożonarodzeniowej szopce neapolitańskiej. Miniatury, wykonane przez Mario Capuano, pozwolą zobaczyć, jak toczyło się życie w XVIII-wiecznym Neapolu.

Dodam jeszcze, że Muzeum jest miejscem przyjaznym osobom niepełnosprawnym. Na wszystkie piętra można się dostać windą lub z użyciem specjalnej platformy, interaktywne tablice informacyjne mają regulowaną wysokość, Muzeum udostępnia wózki inwalidzkie i aparaty słuchowe. Opiekun  inwalidy nie płaci za wstęp, wolno również wprowadzić do środka psa-przewodnika.


Ponieważ nie mogłam fotografować eksponatów, wszystkie ilustracje w tym poście pochodzą z pocztówek i folderów, dostępnych w Muzeum.

niedziela, 17 marca 2013

Nie samymi lalkami człowiek żyje

A już na pewno nie podczas pobytu w Bazylei - choć i tam lalki upomniały się o należną im uwagę. Wielbię średniowiecze, więc magiczną moc przyciągania ma dla mnie Basler Münster, katedra o burzliwej, ponad pięćsetletniej historii. Przedromańska budowla ucierpiała podczas najazdu Węgrów, wczesnoromańska spłonęła w pożarze, późnoromańsko-gotycką uszkodziło trzęsienie ziemi, a jednak kościół przetrwał, choć z pięciu dumnych wież ocalały tylko dwie - św. Jerzego i św. Marcina. Niestety, ze względu na prowadzoną właśnie renowację fasady zachodniej dolne partie wież, z wizerunkami patronów, były częściowo zasłonięte.


Elewacja z czerwonego piaskowca jest zachwycającym przykładem średniowiecznej kamieniarki.
Po stronie północnej znajdziemy romański portal Gallusa (ok. 1180 r.) z postaciami Chrystusa,
ewangelistów, panien mądrych i głupich, anioła i zmarłych przed Sądem Ostatecznym.


Elewacja chóru (północno-wschodnia) to istna kamienna koronka - popatrzcie tylko:

 





  
 
 
A z krużganków dojrzymy dachy katedry, które zawdzięczają piękne barwy szkliwionym dachówkom:




















































Na krużganki jeszcze wrócimy!

środa, 6 marca 2013

Wyruszam w podróż...

... na dodatek bez ukochanego notebooka , więc nie będzie mnie tutaj do połowy miesiąca. Mam nadzieję, że przez ten czas nie zapomnicie o moim istnieniu.
W końcu udało mi się podjąć decyzję w kwestii nowego lalka i to bez uciekania się do losowania. Co ważniejsze, udało mi się znaleźć sponsora, więc wkrótce zacznie się odliczanie dni do przyjazdu chłopaka.

wtorek, 5 marca 2013

Lalki w Dolinie Nilu

Najstarsze egipskie lalki miały zróżnicowane przeznaczenie: były rekwizytami używanymi podczas ceremonii i procesji, obiektami kultu lub zabawkami.

Kliknijcie. Przed wami tzw. paddle doll (lalka w kształcie wiosła) ze zbiorów British Museum. 
Jest drewniana, płaska, pokryta barwnym wzorem geometrycznym symbolizującym ubranie i biżuterię. Obfite włosy wykonano z nanizanych na nić koralików.
Tego typu figurki umieszczano w grobach Państwa Środka (2040-1750 p.n.e) w Tebach. Ponieważ ich twórcy podkreślali często atrybuty kobiecości (biodra, piersi, łono i włosy), część badaczy widziała w nich "konkubiny", które miały zaspokajać seksualne potrzeby zmarłego w życiu pozagrobowym. Nie brali jednak pod uwagę faktu, że znajdowano je w pochówkach osób obojga płci. Inni ignorowali wyraźnie zaznaczone kobiece cechy i widzieli w paddle doll tylko lalki.
Obecnie uważa się, że symbolizowały one ludzką płodność i seksualną witalność, a umieszczenie ich w grobie miało zapewnić odrodzenie po śmierci.

Faraonowie, wielmoże i zwykli śmiertelnicy odbywali podróż w zaświaty w towarzystwie lalek
W okresie Średniego Państwa (ok. 2040-1750 p.n.e.) wyobrażały one służących, którzy mieli kontynuować pracę u zmarłego pana czy pani. Niektóre przedstawiały członków rodziny.
Przed wami dwa eksponaty z British Museum:
- służący z motyką - drewniana, malowana figurka o wysokości 33 cm, pochodząca z Assiut (ok. 2250 p.n.e.),
- służąca niosąca chleb i mięso - nieco wyższa laleczka (38 cm), odnaleziona w grobowcu Gua w Deir el-Bersha (1985-1795 p.n.e.).

Przypuszcza się, że to pod ich wpływem uległy transformacji shabti, które pierwotnie były substytutami fizycznego ciała zmarłego - wykonywano je z wosku lub gliny, owijano w płótno i umieszczano w miniaturowych sarkofagach. Oto shabti  z grobowca Kawit w Deir el-Bahari (ok. 2020 p.n.e.).
Od ok. 1550/70 p.n.e. ich rolą stało się wyręczanie duszy właściciela w ciężkiej pracy na niebiańskich Polach Trzcin (Sehet Jaru). Przybrały wówczas postać kamiennych i fajansowych statuetek w kształcie mumii, na których umieszczano inskrypcję (fragment 6 Rozdziału Księgi Umarłych) - zaklęcie umożliwiające ożywienie figurki i zmuszenie jej do pracy. W skrzyżowanych rękach trzymały narzędzia.

Szabti w Luwrze, fot. Shawn Lipowski (źródło: Wikimedia Commons).

Wraz ze zmianą pełnionej funkcji liczba shabti wzrosła od dwóch do kilkuset, aby mogły podołać wyznaczonej pracy. Nastąpił również podział na prostych robotników i nadzorców, wyposażonych w atrybut władzy - bicz. Figurki umieszczano w skrzyniach, ozdobionych scenami funeralnymi. Linkowana skrzynia należała do wyposażenia grobowca Henutmehyta w Tebach (ok. 1250 p.n.e.).

Hm... Nie zamierzam wysługiwać się lalkami w życiu pozagrobowym, ale nie miałabym nic przeciwko takiej pomocy tu i teraz...

niedziela, 3 marca 2013

Mad Telepath w rozterce

Korci mnie... Strasznie mnie korci, żeby zamówić nowego chłopaka... 

 
Sęk w tym, że w zasięgu moich możliwości znalazło się czterech facetów, każdy "pikny do cudu", a wybrać mogę tylko jednego...
Co gorsza, jeśli się zdecyduję, to sumienie mnie zagryzie, bo obiecałam sobie cierpliwie zbierać na piątego...